Ambasador USA w Korei Południowej Harry Harris powiedział prywatnie, że nie planuje pozostać po listopadowych wyborach prezydenckich w USA, niezależnie od tego, czy prezydent Donald Trump wygra kolejną kadencję, pięć źródeł powiedziało agencji informacyjnej Reuters.
Harris, 40-letni weteran marynarki wojennej USA i mianowany przez Trumpa, który rozpoczął pracę w Seulu w 2018 roku, wyraził rosnącą frustrację napięciami i dramatyzmem swojej kadencji, powiedziały źródła, wszystkie mówiąc pod warunkiem anonimowości ze względu na dyplomatyczną wrażliwość tej kwestii.
„Chciał zostać tylko do listopada, zamiast służyć w drugiej kadencji, nawet jeśli Trump ją wygra”, powiedziało jedno źródło z bezpośrednią wiedzą na ten temat.
Rzecznik ambasady USA w Seulu nie odniósł się bezpośrednio do planów Harrisa, ale powiedział, że ambasador „pozostaje pełen energii, aby nadal służyć Stanom Zjednoczonym”.
Departament Stanu USA nie odpowiedział natychmiast na prośbę o komentarz.
Poprzednicy Harrisa każdy służył około trzech lat i ogólnie cieszył się dobrym osobistym rapportem z Koreańczykami z Południa. Ale jego czas w Seulu był naznaczony rosnącą zajadłością między dwoma długoletnimi sojusznikami.
Ambasador USA stał się publiczną twarzą tego, co wielu Koreańczyków z Południa postrzega jako zbyt natarczywą politykę przyjętą przez administrację Trumpa w imię „America First”.
Ale chociaż sondaże pokazują szerokie poparcie Korei Południowej dla sojuszu w ogóle, ludzie tam zawahali się przed żądaniami Trumpa, aby Seul zapłacił miliardy dolarów więcej, aby wesprzeć obecność wojsk amerykańskich.
Napięcia w stosunkach USA-Korea Południowa
Umowa o podziale kosztów wojskowych wygasła w grudniu, a niepowodzenie w osiągnięciu nowej umowy doprowadziło do tego, że ponad 4000 południowokoreańskich pracowników zostało umieszczonych na bezpłatnych urlopach.
W październiku grupa południowokoreańskich studentów wspięła się po murze na teren rezydencji ambasadora w Seulu, aby zaprotestować przeciwko stacjonowaniu wojsk amerykańskich w kraju, wywołując skargi Departamentu Stanu na pobłażliwe traktowanie bezpieczeństwa przez południowokoreańską policję.
W grudniu protestujący zniszczyli portrety Harrisa podczas demonstracji przed ambasadą USA, skandując: „Harris precz! Nie jesteśmy amerykańską kolonią! Nie jesteśmy bankomatem!”
Tarcia rozwinęły się również z powodu nalegań USA, aby Korea Południowa ograniczyła swoje zaangażowanie w Korei Północnej, dopóki Trump nie osiągnie postępu w rozmowach o denuklearyzacji.
A ministerstwo spraw zagranicznych Seulu wezwało Harrisa w sierpniu po tym, jak urzędnicy USA wyrazili rozczarowanie jego decyzją o zakończeniu paktu o wymianie informacji wywiadowczych z Japonią.
Przed mianowaniem na ambasadora, Harris był admirałem prowadzącym Dowództwo Marynarki Wojennej USA na Pacyfiku.
Nie jest jasne, czy Harris już złożył rezygnację, ale w ramach swoich planów emerytalnych zbudował dom w Kolorado, powiedziały trzy źródła.
Poza polityką, Harris był również celem rasowej zajadłości w związku z jego japońskim dziedzictwem.
Urodzony w Japonii z japońskiej matki i amerykańskiego ojca, Harris stawiał czoła coraz bardziej osobistym atakom – nawet ze strony wysokich rangą południowokoreańskich urzędników – jako że w zeszłym roku ponownie wybuchł historyczny spór między Seulem a Tokio.
Niektórzy Koreańczycy z Południa kpili z wąsów Harrisa, porównując je do tych noszonych przez japońskich przywódców kolonialnych, którzy rządzili Koreą w latach 1910-45.
Harris powiedział w styczniu, że był świadomy, iż jego wąsy stały się „punktem pewnej fascynacji tutaj”, ale był amerykańskim ambasadorem w Korei, „nie japońsko-amerykańskim ambasadorem w Korei”.