An Unforgettable Journey into the Alaskan Wild

„Pożegnaj się ze słońcem”, powiedziała Edna. „Nie wróci aż do lutego”. Był 2 grudnia, a Edna i ja układaliśmy na sobie warstwy ubrań, przygotowując się do pierwszego dnia zimowego sezonu na łosie. Na zewnątrz wył wiatr, a termometr wskazywał 40 stopni poniżej zera. Byłem 2700 mil od domu w sercu 20-million akrów Arctic National Wildlife Refuge mieszka z moim tatą, kuzynem mojego taty Heimo, a żona Heimo Yupik Eskimo, Edna – przyjdź, aby dowiedzieć się ich opowieści o Alasce.

Przez dziewięć miesięcy w roku, Korths żyć bez bieżącej wody, bez energii elektrycznej, i prawie bez połączenia ze światem zewnętrznym. Są ostatnimi całorocznymi mieszkańcami schronienia, a niektóre z ostatnich z ich rodzaju w lewo w Arctic Alaska.

Edna czekał na mnie w drzwiach kabiny, 30.30 karabin zawieszony przez jej ramię. „Prawie gotowy, slowpoke?” zapytała, popychając mnie swoją rękawicą. Przytaknąłem, wyszedłem za nią na zewnątrz i ruszyłem ścieżką. Skręciliśmy na zachód, z dala od Gór Strangle Woman i zamarzniętej rzeki, i skierowaliśmy się w stronę świerków. Szłyśmy w milczeniu, zatrzymując się co jakiś czas, by zbadać ślad na śniegu. W końcu drzewa się rozwarły i dotarliśmy do polany.

„Wczoraj widziałam dwa byki razem tuż pod tym szczytem” – powiedziała Edna, wskazując na północ. „Poczekamy tu na wypadek, gdyby zostały w okolicy”. Przykucnęła w śniegu i poklepała miejsce obok siebie, żebym usiadł. Czekaliśmy w ciszy przez chwilę, aż Edna przemówiła. „Widzisz tamten szczyt?” – powiedziała, wskazując na zachód, na mały szczyt tuż powyżej. „To tam umieściliśmy Krzyż Coleen”. Pozostała cicho przez chwilę, zanim znów się odezwała. „Pójdziemy tam na wiosnę i położymy kwiaty na grobie. Jeśli tu jesteś, też możesz przyjść.” Edna znów ucichła i wiedziałem, że myślała o Coleen.

What We’re Reading This Week

Get recommendations for the greatest books around straight to your inbox every week.

Coleen Ann Korth, którą Edna i Heimo nazwali na cześć rzeki Coleen, urodziła się 29 maja 1982 roku. Była pierwszym wspólnym dzieckiem Korthów; Edna miała już córkę Millie z poprzedniego małżeństwa. Coleen była dzieckiem lasu: uwielbiała zbierać jagody na tundrze w lecie, brodzić z Edną w rzecznych płyciznach, by nie zmarznąć w lipcowym upale, przemierzać kraj, gdy Heimo nosił ją na ramionach. Ale ponad wszystko kochała odkrywać. Błąkała się tak często, że Edna w końcu przywiązała do jej płaszcza dzwoneczek, by móc ją śledzić. Wieczorami Heimo, Edna, Millie i Coleen spacerowali razem wzdłuż rzeki, ręka w rękę, a dzwoneczki Coleen pobrzękiwały przy każdym kroku. Uwielbiała księżyc i Heimo często podnosił ją na swoje ramiona, żeby mogła go zobaczyć. Ona wskazywałaby w górę, krzycząc z zachwytu, „Moo, moo.”

Pięć dni po jej drugich urodzinach, Coleen Ann Korth utonęła w wypadku na rzece. W dniach i miesiącach po jej śmierci, przyjaciele i krewni próbowali namówić Korthów z powrotem do buszu. Ale dla Korthów odejście nigdy nie wchodziło w grę. Busz był domem Coleen. Była wszędzie: jej śmiech niosący się echem wzdłuż rzeki, jej ślady na piaszczystym brzegu, który służył jej jako plac zabaw. Pozostawienie tego za sobą byłoby równoznaczne z pozostawieniem jej za sobą.

Korthsowie nigdy nie odzyskali ciała Coleen. W sierpniu, kiedy wrócili do swojej chaty, Heimo zbudował krzyż, który miał służyć jako nagrobek i wyrył na nim napis: „Coleen Ann Korth 5/29/82. Zmarła 6/3/84.” Tej jesieni, on i Edna zanieśli krzyż na szczyt małego szczytu, gdzie go postawili, z widokiem na dolinę i rzekę Coleen.

Edna powiedziała mi o śmierci Coleen tydzień wcześniej, kiedy razem spacerowaliśmy po zamarzniętej rzece, tej samej rzece, która odebrała życie Coleen. Kiedy wróciłyśmy, pokazała mi zdjęcie swojej córki, bawiącej się na piaszczystej łące nad brzegiem rzeki. Czasami, gdy byłyśmy razem, dzieliła się wspomnieniami o swojej córce. Zabawa w chowanego, jazda na sankach pod północnymi światłami, długie drzemki, kiedy ona i Coleen zwijały się w kłębek na hamaku. Ale aż do tego dnia nie opowiedziała mi reszty historii.

Po śmierci Coleen, Heimo i Edna złożyli petycję do Rady Nazw Geograficznych, aby nienazwany szczyt został nazwany Coleen Ann Mountain. Ale Zarząd odrzucił ich wniosek, stwierdzając, że Coleen była „bez znaczenia historycznego.” Nawet po otrzymaniu wsparcia od byłego gubernatora Alaski Steve’a Cowpera i kongresmena Alaski Dona Younga, Rada odrzuciła wniosek. Zażądali petycji, więc Heimo ją wystosował, zbierając ponad 100 podpisów. Zarząd nadal odmawiał. W końcu Heimo i Edna poddali się. Dla nich, to było jak umieszczenie soli w ranę.

Siedząc w polanie z Edna, patrząc w górę na szczyt, myślałem o Heimo i Edna, i historii mają tutaj. W Arktyce tylko najbardziej znaczące obiekty geograficzne mają nazwy. Większość szczytów, dolin i wzgórz jest nienazwana. Być może geografowie zrozumieli, że nie mogą nadawać nazw ziemi, której prawie nie znają. Korthowie jednak znają tę ziemię; rozumieją jej dzikość, jej piękno i jej okrucieństwo.

W 1964 roku, zbiegając się z przejściem Wilderness Act, U.S. Board on Geographic Names zadekretował, że „z wyjątkiem nadzwyczajnych okoliczności, nienazwane funkcje w federalnych obszarach dzikich pozostaną w ten sposób.” Okoliczność Korthów jest nadzwyczajna. Dla nich ta dzicz jest domem. Zgodnie z postanowieniami ustawy o ochronie obszarów o znaczeniu narodowym na Alasce, po ich śmierci nikt już nigdy nie będzie mógł tu zamieszkać. Prośba rodziny jest prosta: nazwać niewyróżniającą się górę po małej dziewczynce, która żyła i zmarła tutaj, aby jej pamięć żyła dalej w miejscu, które nazwała domem.

Featured Image: Dzięki uprzejmości Aidana Campbella

.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.